Rozdział 4: Tata - król
Słońce ledwo wzeszło nad wodopojem, a pewna mała lwiczka już nie mogła spać z emocji. Biegła przez równinę pokrytą soczystą, zieloną trawą, aby oznajmić przyjacielowi wesołą nowinę. Nie mogła się już doczekać.- Asante! Asante! - Nawoływała zdyszana, kiedy już dotarła do wodopoju.
- Tak, księżniczko? - Nieraz żartobliwie nazywał ją w ten sposób, jednak nigdy nie drwił z jej tytułu.
- Będę miała rodzeństwo! - Złotofutra skoczyła na przyjaciela w pełnym pędzie, na co ten się przewrócił i oboje poturlali się.
- Naprawdę?
- Serio! Tata mi o tym dzisiaj powiedział.
- Masz tatę?
- A ty nie? - Ignis nie ukrywała zdziwienia.
- Nie, mam tylko mamę. - mały lewek zasmucił się.
- To chodź, poznasz mojego!
- Ale to król, na pewno jest bardzo zajęty...
- No chodź!
Dwa małe lwiątka ścigały się po równinie pokrytej zieloną trawą. Ignis pokazała Asante, jak wejść na Lwią Skałę.
- Cześć, mamo! Gdzie tata? Bo mój przyjaciel bardzo chciał go poznać. - wydyszała.
- Twój przyjaciel? - zapytała Kiara siedząca w cieniu jaskini.
- Tak. To jest Asante.
- Dzieńdobry, wasza wysokość - powiedział lekko wystraszony.
- Kovu poszedł do Rafikiego, aby zapytać o przyszłość.
Ignis i Asante podziękowali i zbiegli w dół.
- Kto to ten Rafiki?
- To taka śmieszna, stara małpa. Jest szamanem.
*W tym czasie u Rafikiego*
- Widzę niejasne obrazy. Przepaść, Ignis, jakiegoś starego lwa...
- Może chodzi o Simbę? - podpowiedział król.
- Nie... Tamten jest inny.
- Tato! Tato! - Ignis nie wychamowała przed łapą ojca, z którą się zderzyła. - Asante bardzo chciałby cię poznać, bo nie ma swojego taty.
- Kim jest Asante?
- To mój przyjaciel. Asante, no chodź! - zwróciła się do przyjaciela.
- Dzieńdobry, wasza wysokość - wydukał przerażony widokiem olbrzymiego lwa.
- Witaj, maleńki. Co cię do nas sprowadza? - Kovu schylił łeb ku malcowi, na co ten cofnął się kilka kroków.
Do następnego posta!
Susanne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz