wtorek, 26 grudnia 2017

Moje gadżety z ,,Króla Lwa'' i jak zaczęła się moja przygoda

Hej! Przepraszam za lekkie spóźnienie, ale sami rozumiecie - święta, święta i po świętach. Przed świętami - porządki, w święta - lenistwo, po świętach - sprzątanie... W ramach bonusu mam dla Was post nieco inny, niż zwykle. Zaczynamy!

Moich gadżetów nie jest zbyt wiele, to tylko dwie książeczki, ale zapewniam - poluję na więcej ;) Post będzie aktualizowany w miarę przybywania.

,,Król Lew''
Właśnie to wydanie posiadam ;)

Pierwsza z książek należała do mojej mamy. Kupiła ją sobie za kieszonkowe, kiedy była młodsza ode mnie. To cud, że nie pomazałam jej kiedy byłam mała. Wydanie jest bardzo piękne, w formacie A4. Jak na streszczenie filmu, jest bardzo treściwa. Posiada piękne ilustracje i raczej zdawkowe ilości tekstu, czyli w sam raz do czytania dla dziecka. Jedyna pomyłka, jaką do tej pory zauważyłam to imię Timona pisane przez 'y' - Tymon. W dodatku jest tam napisane, że Timon to ichneumon... Dopóki nie przeczytałam tego w książce, nie miałam nawet pojęcia, że takie zwierzę istnieje. Myślałam, że przyjaciel guźca to surykatka.

,,Kolor w Kolor: Lwia Straż''

Następna książka to kolorowanka z ,,Lwiej Straży''. Niezbyt treściwa, raczej do kolorowania dla pięcioletniego dziecka. Mimo to, jestem niesamowicie szczęśliwa. To pierwsza rzecz z uniwersum KL, jaką dostałam ja. Brakuje mi tam wielu postaci, jak np. Kiary, Tifu, Zuri, czy Simby i Nali. Są jedynie członkowie Lwiej Straży: Kion, Bunga, Fuli, Ono i Bashte. Niektóre elementy twórcy pokolorowali za nas, np. grzywkę Kiona, czy znaki Lwiej Straży. Oczywiście, jak to w ,,Kolor w kolor'' z jednej strony mamy pokolorowany obrazek, z drugiej kolorowankę. Kupiona w sieci sklepów Mila xD

EDIT: Kolejna książka! :D

,,Król Lew II: Czas Simby''
Bardzo długo jej szukałam. Niektóre ceny były kosmiczne. Najwyższa, jaką widziałam, to 45 zł O.o Ja zapłaciłam 8 zł i książka jest w niemal idealnym stanie. Zawsze trzeba czekać na okazję ;) Ilustracje są przepiękne, a niewielka ilość tekstu sprawia, że nawet moje młodsze siostry dają radę z czytaniem. Ale niektóre rzeczy są nie do końca dopracowane. Mam tutaj na myśli np. niebieskie oczy u Ziry albo to, że Vitani miała zostać królową, kiedy Kovu zdobędzie tron. Heh, zupełnie jakby było pisane na podstawie jednego z pierwszych scenariuszy, gdzie Zira miała być niebieskooką Biancą, a Vitani narzeczoną Kovu.

***
Może teraz trochę o mojej przygodzie z TLK?
Zaczęła się jakoś tak na pod koniec wakacji tego roku. Mówiłam już, że nigdy nie lubiłam TLK? Zdziwieni? A no tak. Bajka wydawała mi się smutna i przygnębiająca - śmierć, zły stryj, biedne, wygnane dziecko... I nigdy nie oglądałam jej z własnej woli. Może z raz obejrzałam TLK2, TLK3 czasami obijało się o oczy, tak samo jak serial ,,Timon i Pumba''. Ale jedynki nie znosiłam i już. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy jako dziecko chociaż raz wytrwałam do końca. Jednak w wakacje nie miałam wyboru - tata włączył, chciał obejrzeć (uwielbia KL, nawet naszego psa nazwał Simba) i schował pilota xD Usiadłam obok niego na kanapie i zaczęłam oglądać. Oglądałam, oglądałam i się wciągnęłam. Nawet piosenki wpadły mi w ucho i po seansie zaczęłam je nucić. Jako, że robię za DJ'a w samochodzie tata poprosił mnie o włączenie ,,Przyjdzie czas'' (piosenki Skazy). Kaleczyło mi to uszy, aż nagle stwierdziłam, że wcale nie brzmi tak źle (co prawda dopiero po 10 powtórkach pod rząd). Z własnej woli nawet obejrzałam TLK2 i TLK3. Dwójka nawet mi się spodobała, trójka taka 2/10. Później, kiedy moje młodsze siostry oglądały bajki zaczęła lecieć ,,Lwia Straż''. Grafika była okropna, zamieszanie w czasie także (Kiara z powrotem jest tam dzieckiem, to chyba nawet przed spotkaniem z Kovu). Serial od razu mnie od siebie odepchnął. Nie mogłam przecierpieć 'księciunia Kiona' (w tej chwili jestem na etapie przekonywania się do niego). Dopiero jakiś czas temu, z czystej ciekawości, obejrzałam odcinek pierwszy. Historia mogłaby być ciekawsza, ale nie zapominajmy, że to bajka dla dzieci, nie thriller. Po obejrzeniu wszystkich trzech części TLK zaczęłam szukać czegoś ciekawego na temat trylogii i trafiłam na piękne opowiadanie ,,Dziedzictwo Skazy''.  Było świetne, ale strasznie długie, w dodatku z piosenkami. Następne części to ,,Królowa Piasku'' i ,,Kolejny obrót kręgu życia''. Wszystkie tak samo świetne i wzruszające. Nie były napisane jak typowe FF dzieciaka: ,,Lefek idzie pic i sje bawic''. To były opowiadania na poziomie, od razu można było poznać, że nie są pisane przez znudzone dzieci neo. Ich autorem jest TakaPL. Pragnę jeszcze przeczytać ,,Sarafina. Opowieść o lwicy'' (również autorstwa TakaPL), jednak nawet w kopiach zapasowych tego nie ma. Tak naprawdę dopiero po przeczytaniu ich pokochałam TLK i zapragnęłam stworzyć coś na tym samym poziomie. Tak, wiem, jeszcze daleko mi do tego, ale się uczę. Moim zdaniem każdy następny rozdział (zaczynając od 10) jest lepszy. To moje pierwsze opowiadanie o zwierzętach, bez ludzi.

Uff... Rozpisałam się :D
Do następnego posta!
Susanne

sobota, 16 grudnia 2017

Rozdział 6: Wujek Asante

Rozdział 6: Wujek Asante

Kiedy brat Ignis nieco podrósł bawili się już we trójkę. Kufa uważał Asante za największy autorytet. Pewnego dnia rano, przed wyjściem na spotkanie z przyjacielem, Kufa zapytał Ignis o to, dlaczego nie chce zostać żoną Asante.


- Ja? Żoną Asante? - zapytała zdziwiona.
- Przecież się lubicie, a on przynosi ci kwiatki, tak jak tata mamie. Poza tym, chciałbym mieć takiego wujka.
- Mały, ty chyba nic nie rozumiesz... Miłość nie polega na dawaniu sobie kwiatków. Przyaciele też dają sobie kwiatki.
- Ale on ostatnio ułożył dla ciebie wiersz. Pytał się mnie, czy ci się spodoba.
- Jaki wiersz?
- Nie chciał, żebym ci mówił. Prosił, żebym kazał ci przyjść jutro o zmroku tam gdzie zawsze.
- Po co?
- Nie wiem. Ale mówił, że mu na tym zależy.
- Co jeszcze mówił?
Kufa zacisnął pyszczek i pokręcił głową.
- Nie powiesz starszej siostrze?
- Nie. Asante mi nie pozwolił.
- A jak dam ci przepiórcze jaja? - Ignis wiedziała, jak bardzo jej brat lubi ten przysmak, dlatego jego odpowiedź ją zszokowała.
- Nie. Asante powiedział, że to tajemnica. I nie mów mu o tym, że wiesz.
- No dobrze. - Lwiczka pomyślała, że to poważna sprawa, skoro Kufa nie chce nic powiedzieć nawet za jajaka. - Ale po zmroku pójdziesz ze mną.
- Nie. Asante chciał, żebyś przyszła sama.
Kiedy dotarli nad wodopój, Ignis chciała porozmawiać z Asante, ale ten ciągle się migał udając, że jest zajęty zabawą z Kufą. W końcu zła zrezygnowała z dalszych pytań. Chciała odejść, jednak przyjaciel ją zatrzymał i odbiegł kawałek. Wrócił z niebieskim kwiatkiem w zębach i zadrapaniem na łapie.
- Jest taki piękny jak twoje oczy - powiedział kładąc przed nią kwiatek.
W tym momencie lwiczka poczuła silne popchnięcie od tyłu. To Kufa próbował przepchnąć siostrę w kierunku Asante. Zrobił to na tyle sprytnie, że pyszczki Ignis i Asante na chwilę się złączyły.


- Uff, na reszcie. Myślałem, że nie dam rady, taka jesteś ciężka. - Kufa udawał, że ociera czoło.
- Kufa! Coś ci już mówiłam na ten temat, prawda? Jeśli jeszcze raz tak zrobisz, to się na ciebie obrażę. I Asante na pewno też.
- Nie narzekaj, całkiem fajnie było - powiedział na przekór Asante.
Kufa wiedział, że przyjacielowi podobało się to, co zrobił. Bawili się jeszcze chwilę, dopóki rodzeństwo nie poszło do domu. Lwiczka w końcu zgodziła się wymknąć na nocne spotkanie z przyjacielem.

Do następnego posta!
Susanne

piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 5: Narodziny brata

Rozdział 5: Narodziny brata

Rano Ignis obudziły głosy rodziców krzątających się po grocie. Mała lwiczka podeszła do ojca i zapytała, co się stało.
- Urodził się twój młodszy brat. Chodź, to go zobaczysz.
Ignis wytłumaczyła, że chce zobaczyć młodszego brata po raz pierwszy razem ze swoim przyjacielem i pobiegła na miejsce ich codziennych spotkań. Asante już tam czekał.
- Asante, szybko! Mój brat się już urodził! - wysapała podekscytowana.
- Jaki on jest?
- Nie wiem, jeszcze go nie widziałam. Od razu przyszłam po ciebie.
Lwiątka przebiegły razem pół sawanny, aby dostać się do domu Ignis. Wszyscy już czekali zgromadzeni wokół królowej trzymającej noworodka. Ignis i Asante podeszli najbliżej.


- Jaki on jest mały. Nic mu nie jest? - zapytał zaskoczony Asante.
- Chyba jeszcze trochę urośnie - lwiczka przekręciła głowę, aby widzieć brata pod innym kontem.
Kovu i Kiara, słysząc ten dialog roześmiali się. Król szepnął na ucho żonie, że Asante i Ignis będą udaną parą, z czym zgodził się Zazu.
- To kiedy ślub? - zapytał na tyle głośno ptak, że lwiątka usłyszały.
- Ślub? Czyi ślub? Jeszcze żadnego nie widziałem - wyznał Asante.
- Ja też nie - przyznała Ignis patrząc na przyjaciela.
- Och, wasz głuptaski, wasz - odpowiedział nieco rozbawiony Zazu.
- Co?! Nasz?! - krzyknęły jednocześnie zszokowane lwiątka.
- Ja miałabym wyjść za mojego przyjaciela? - dodała Ignis.
- Asante byłby dobrym królem - powiedziała Kiara, jakby na przekór córce.
Lewek ucieszył się z pochwały od samej królowej. Miał nadzieję, że gdy dorosną jego przyjaciółka zmieni zdanie.
- Jak go nazwiemy? - Ignis wskazała na brązowe lwiątko między łapami jej mamy.
Żadne z wymienionych imion nie pasowało, więc w końcu wtrącił się Asante.
- A może Kufa?
- To ładne imię - stwierdził król.
- Mnie się podoba - Kiara czule liznęła maleństwo po łebku.
Następnego dnia odbyła się prezentacja na Lwiej Skale, a lwiątko oficjalnie nazwano Kufą.

Taki króciutki pościk - zdradzę, że dłuższe są od 10 rozdziału. Na razie piszę już 12 rozdział. Chętnie wstawiłabym je nawet teraz, ale muszę zrobić obrazki, co jest najbardziej czasochłonne. Tak naprawdę niewiele jeszcze będzie o dzieciństwie Ignis na Lwiej Skale... Ale ćśś, nie będę już więcej spoilerować.
Do następnego posta!
Susanne

piątek, 1 grudnia 2017

Rozdział 4: Tata - król

Rozdział 4: Tata - król

Słońce ledwo wzeszło nad wodopojem, a pewna mała lwiczka już nie mogła spać z emocji. Biegła przez równinę pokrytą soczystą, zieloną trawą, aby oznajmić przyjacielowi wesołą nowinę. Nie mogła się już doczekać.
- Asante! Asante! - Nawoływała zdyszana, kiedy już dotarła do wodopoju.
- Tak, księżniczko? - Nieraz żartobliwie nazywał ją w ten sposób, jednak nigdy nie drwił z jej tytułu.
- Będę miała rodzeństwo! - Złotofutra skoczyła na przyjaciela w pełnym pędzie, na co ten się przewrócił i oboje poturlali się.
- Naprawdę?
- Serio! Tata mi o tym dzisiaj powiedział.
- Masz tatę?
- A ty nie? - Ignis nie ukrywała zdziwienia.
- Nie, mam tylko mamę. - mały lewek zasmucił się.


- To chodź, poznasz mojego!
- Ale to król, na pewno jest bardzo zajęty...
- No chodź!
Dwa małe lwiątka ścigały się po równinie pokrytej zieloną trawą. Ignis pokazała Asante, jak wejść na Lwią Skałę.
- Cześć, mamo! Gdzie tata? Bo mój przyjaciel bardzo chciał go poznać. - wydyszała.
- Twój przyjaciel? - zapytała Kiara siedząca w cieniu jaskini.
- Tak. To jest Asante.
- Dzieńdobry, wasza wysokość - powiedział lekko wystraszony.
- Kovu poszedł do Rafikiego, aby zapytać o przyszłość.
Ignis i Asante podziękowali i zbiegli w dół.
- Kto to ten Rafiki?
- To taka śmieszna, stara małpa. Jest szamanem.


*W tym czasie u Rafikiego*
- Widzę niejasne obrazy. Przepaść, Ignis, jakiegoś starego lwa...
- Może chodzi o Simbę? - podpowiedział król.
- Nie... Tamten jest inny.
- Tato! Tato! - Ignis nie wychamowała przed łapą ojca, z którą się zderzyła. - Asante bardzo chciałby cię poznać, bo nie ma swojego taty.
- Kim jest Asante?
- To mój przyjaciel. Asante, no chodź! - zwróciła się do przyjaciela.
- Dzieńdobry, wasza wysokość - wydukał przerażony widokiem olbrzymiego lwa.
- Witaj, maleńki. Co cię do nas sprowadza? - Kovu schylił łeb ku malcowi, na co ten cofnął się kilka kroków.


Ignis zdała ojcu relację z całego poranka. Królowi żal było Asante, sam wychowywał się bez ojca. Bardzo się polubili, gdy tylko ]zdobył zaufanie przyjaciela swojej córki. Często spędzał z nim czas, traktując go niemalże jak własnego syna.

Do następnego posta!
Susanne

piątek, 24 listopada 2017

Czyim dzieckiem jest Vitani?

Hejka. Dzisiaj przychodzę do Was z pewną teorią - czyim dzieckiem jest Vitani? Być może już o tym słyszeliście, być może nie. Tak więc to, że Vitani jest córką Ziry i Skazy może być niemożliwe. A dlaczego?

*Coś takiego znalazłam w sieci. Cechy, jakie Vitani mogłaby, jeśli byłaby córką Nali i Skazy, po nich odziedziczyć i to, czego nie mogłaby odziedziczyć po Zirze.


- Vitani ma niebieskie oczy Nali. Oglądając wielokrotnie trylogię zauważyłam, że nie ma innej lwicy z oczami w tym kolorze, z wyjątkiem Sarafiny (chyba, że jej mają bardziej zielonkawy odcień). Nie sądzę, żeby matka Nali mogłaby być też matką Vitani - byłaby już po prostu za stara, aby ją urodzić.

- Kolor nosa. Nala ma różowy, tak jak Vitani, za to Zira i Skaza czarne. Vit mogłaby zatem złoziemski kształt odziedziczyć po Skazie, a kolor po Nali.

- Tani ma po bokach łebka (pod uszami) wystające futerko, takie jak Skaza, oraz jego ciemne obwódki wokół oczu.

- Zastanawiająca jest grzywka - możliwe, że ma ją po Skazie (chociaż jemu idzie do tyłu), lub w genach przekazała jej ją Nala (nic nie wiadomo o jej ojcu, dziadkach itd, nie wiem, na ile maksimum pokoleń może być coś takiego przekazane bez ujawnienia się).

Edit: Znalazłam Concept Arty, na których mała Nala ma grzywkę!

Po lewej Simba, po prawej Nala

Jest to oficjalny CA Disneya. Gdyby bajka została wykonana w takiej grafice byłaby jeszcze lepsza! Te lwiątka są takie słodziutkie...

* Digger... Słyszeliście o niej? Jeśli nie, możecie poczytać tutaj.


Jest podobna do Vitani, prawda? Może to możliwe, żeby była jej matką, ale... Tani naprawdę byłaby taka głupia, żeby nie zauważyć w swoim stadzie lwicy tak podobnej do niej samej?

* Moim zdaniem zastanawiająca jest również scena Wielkiej Bitwy (końcówka TLK2). Wtedy Vitani rzuca się na Nalę z wielką zawziętością, właściwie bez żadnego sensownego powodu. I jeszcze jej słowa: ,,I co, gdzie twoja córeczka, Nala?''. Czyżby tutaj mogło chodzić o Kiarę? Ale co Vitani interesuje Kiara?
***
Osobiście nie jestem ustosunkowana do żadnej teorii - Vitani jest i istnieje sobie, a to, skąd się wzięła to już co innego ;) Podałam to jedynie jako ciekawostkę, wątpię, aby ktoś wziął to na poważnie. A wy co o tym sądzicie? Czyim dzieckiem mogłaby być Vit?

Do następnego posta!
Susanne

sobota, 18 listopada 2017

Rozdział 3: Przyjaciele

Rozdział 3: Przyjaciele


Minęło parę miesięcy. Lwiątka, zarówno Ignis jak i Asante, podrosły na tyle, aby móc opuszczać swoje domy. Księżniczka wymknęła się królewskiemu majordomusowi Zazu, który miał jej pilnować. Szła spokojnie do wodopoju. Nigdzie jej się nie spieszyło. I tak nie miała nic do roboty - rodzice byli zajęci sprawami królestwa, a dziadkowie poszli odwiedzić Rafikiego. Nie miała też przyjaciół., bo młode lwiątka wyśmiewały się z jej grzywki pomimo, że była córką pary królewskiej.


Położyła się na rozgrzanym brzegu wodopoju i zaczęła przysypiać. Nagle ktoś ją obudził, trącając łapą.
- Hej! Żyjesz? - i ani chwili się nie zastanawiając, oblał ją zimną wodą.
- Zwariowałeś?! - mokra Ignis stanęła na równe łapy i warknęła.
- Chyba ty zwariowałaś, żeby kłaść się spać w pełnym słońcu - przewrócił oczami.
Lwiczka dopiero teraz na niego spojrzała. Był lwiątkiem, na oko w jej wieku. I miał śmieszną, dwukolorową grzywkę.
- W sumie masz rację. Dzięki za ratunek - odpowiedziała zmieszana swoją głupotą.
- Nie ma za co. Jestem Asante - przybysz jakby wcale się nie przejął tym, że lwiczka bezpodstawnie na niego nakrzyczała.
- Mam na imię Ignis.
- Fajna grzywka.
- Serio? Zwykle wszyscy się z niej śmieją.
- Niemożliwe. Jesteś taka piękna... Nawet jak jesteś mokra. Jak księżniczka - Asante spodziewał się, że dostanie za to w pyszczek, ale złotofutra tylko zachichotała.
- Ty chyba nietutejszy jesteś.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
- Bo ja jestem księżniczką.
- Prze... Przepraszam wasza wysokość.

,,Bo ja jestem księżniczką'' xD

- Skąd jesteś? Z Rajskiej Ziemi? - zapytała zaciekawiona.
- Yyy... Tak... Z Rajskiej Ziemi. - skłamał, nie chcąc wyjawić swojego prawdziwego pochodzenia. -  Może już pójdę.
- A nie możesz się chwilę ze mną pobawić? Fajny jesteś.
- A w co chcesz się bawić, wasza wysokość?
- Przestań mnie tak nazywać. Ignis jestem.
Skoczyła na lewka i turlali się przez chwilę. W końcu to Asante znalazł się na górze.
- I co teraz? - zapytał.
- Wygrałeś.
Ignis musiała już iść do domu, ale obiecali sobie, że będą się tu zawsze spotykać o tej samej porze. Oboje dotrzymywali tej obietnicy. Z czasem Asante zrozumiał, że nie musi traktować Ignis jak jakiejś ''jej wysokości'' tylko jak przyjaciółkę.

Sorka za lekkie spóźnienie, ale ostatni obrazek wymagał większego nakładu pracy z mojej strony niż przypuszczałam... I trochę dłużej mi z tym zeszło.

Do następnego posta!
Susanne

środa, 8 listopada 2017

Rozdział 2: Sierota

Muzyka: Duch żyje w nas

Rozdział 2: Sierota

*Rozmowa dwóch lwów, młodego i starego*

- Rany są zbyt rozległe, nie mogę już przez nie chodzić. Znajdź matkę dla mojego syna. Lwicę o dobrym sercu, gotową zaopiekować się małą sierotą, lwicę, która pokocha go jak własne dziecko - młody Dahabu wydał polecenie tak mocnym głosem, jakby nadal był potężnym przywódcą, a nie wyczerpanym walką lwem, który stracił prawie całe stado i swoją ukochaną.
Tulił maleństwo między zakrwawionymi łapami. Z całego serca starał się powstrzymać łzy napływające do oczu. Przecież tak niedawno brał ślub z Zawadi! Pamiętał jej radość, gdy trzymała w łapach ich pierwszego syna, Kubwę. W tej chwili Kubwa był z siostrą Dahabu, która wyprowadziła wszystkie młode do bezpiecznej, ukrytej w gąszczu jaskini. Wszystkie, z wyjątkiem bezimiennego lwiątka między jego łapami.
- Nie pleć mi takich andronów! Oprócz syna, potrzebuje cię jeszcze stado, a przynajmniej ci, którzy przetrwali. Jeśli ktoś tu ma umrzeć, to ja. I tak już zbyt długo siedzę na tym padole, zbyt wiele złego wyrządziłem - próbował pocieszyć młodszego kompana Skaza, opiekujący się nim jako szaman.
- Dziękuję ci za słowa otuchy, ale przyrzeknij mi, że zrobisz to, o co cię prosiłem - wymusił obietnicę lew z charakterystyczną, dwukolorową grzywą.
- Przyrzekam, przyjacielu.
Parę godzin później młody lew już nie żył, całkowicie osierocając syna. Skaza pochował go pod rozłożystym baobabem, mającym symbolizować potęgę władcy. Na grobie położył głaz, żeby nie został zbezczeszczony przez hieny lub sępy. Wszystko to zrobił z kociakiem na plecach.
- Wreszcie jesteś ze swoją ukochaną - szepnął stary lew, a w jego oczach pojawiły się łzy. Bowiem w tym momencie przypomniała mu się jego rodzina, którą zostawił przed laty i do której miał już nigdy nie wrócić.


- A może... a może ona mogłaby się nim zaopiekować? - Skazie wpadła do głowy myśl, aby podrzucić osierocone lwiątko swojej rodzinie. Była tam młoda lwica, która - jeśli odziedziczyła instynkt po przybranej matce - potrafiłaby pokochać maleństwo jak własne.
Nastał zmrok. Stary lew wziął lwiątko w zęby i poszedł z nim na granicę ze Złą Ziemią. Szedł ładnych parę godzin. Ptaki powiedziały mu, że lwica której szuka tam właśnie mieszka. Był pochylony, truchtał ukradkiem z głową przy ziemi. Miał nadzieję, że nikt go nie zobaczy. Przez dziurę termiciego kopca zerknął na swoją żonę. Przez sen szeptała, żeby Skaza nie umierał, błagała, żeby wrócił. A on? On chciał ją tylko przytulić, chciał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że jest przy niej i ją kocha. Ale nie mógł. Nie potrafił tego zrobić mimo, że bardzo chciał. Jego rodzina nie przyjęłaby go z powrotem. Jeszcze dalej zobaczył młodą lwicę kręcącą się w kółko. Widocznie nie mogła zasnąć. To była ta, której stary lew szukał - Vitani, jego przybrana córka, z charakterystyczną grzywką. Lwica ruszyła w stronę wyjścia. Skaza pomyślał, że to idealny moment na podrzucenie lwiątka. Położył je koło wyjścia, gdzie niemal się z nią zderzył.
- Co pan tu... - nie dokończyła, gdyż stary lew jej przerwał.
- Zaopiekuj się nim! - krzyknął i odbiegł w mrok najszybciej, jak mógł, aby ta go nie rozpoznała.
Lwica spojrzała w dół. Między jej łapami leżało maleńkie lwiątko. Vitani zawsze marzyła o dziecku. Teraz dostała szansę.
- Dziękuję! - krzyknęła uszczęśliwiona w mrok. I dodała już ciszej - Asante... Tak, nazwę cię Asante.
Zabrała lwiątko ze sobą do jaskini i dokładnie umyła. Nie miała w tym jeszcze wprawy, ale w końcu trzeba się kiedyś nauczyć. Nakarmiła je mangustą, którą schowała sobie z myślą o jutrzejszym śniadaniu lub nocnej przekąsce. Kiedy lwica się położyła, Asante wpełzł między jej przednie łapy i skulił się pod szyją. Nie mógł mieć więcej niż 3 dni i był wielkości noworodka. Lwica uśmiechnęła się czując ten gest. Zawsze o tym marzyła.


Rano wszystkie lwice pytały się, skąd ma lwiątko.
- Urodziłam - kłamała beztrosko. W końcu i tak ostatnio przytyła przez nocne podjadania tego, co udało jej się ukraść z Lwiej Ziemi.
- Kto jest jego ojcem? - Zapytała podejrzliwie jej przybrana matka Zira.
- A czy to ważne? - Odpowiedziała beztrosko.
- Dla mnie tak! Czy to jakiś Lwioziemiec?! - Stara lwica była wyczulona na punkcie zamiłowania swojej córki do znienawidzonego rodu z Lwiej Skały. Jeden taki o mało nie został jej zięciem.
- Nie... On był z... yyy... z Rajskiej Ziemi - skłamała. Wiedziała, że jej przybrana matka nie zna nikogo z Rajskiej Ziemi, więc nie będzie wypytywała o szczegóły.
- Mam nadzieję, że będziesz polować równie skutecznie, jak przedtem.
- Tak, matko. Nuka i tak zostaje pilnować domu, więc zapytam go, czy mógłby pilnować również Asante.
- A więc tak ma na imię mój wnuczek - stara lwica uśmiechnęła się łagodnie i schyliła łeb ku małemu lewkowi, na co ten oparł się łapkami o jej czarny, złoziemski nos.
,,Już go lubi'' - pomyślała Vitani i mimowolnie uśmiechnęła się.
- Wiesz... Może zostań z nim w domu. Przyniosę mu przepiórcze jaja na śniadanie, a ty później pójdziesz polować. Na razie zjedz coś z mojego zapasu - przy nim nawet surowa Zira zmiękła.
- Dziękuję, matko. - szepnęła i niespodziewanie przytuliła starą lwicę, która nie była przyzwyczajona do tak czułych gestów ze strony swoich dzieci.

Do następnego posta!
Susanne

piątek, 3 listopada 2017

Rozdział 1: Narodziny przyszłej królowej

Muzyka: Krąg Życia

Rozdział 1: Narodziny przyszłej królowej


Słońce wschodzi nad widnokręgiem, oświetlając Lwią Ziemię złotym blaskiem. Wszystkie zwierzęta kroczą ku Lwiej Skale, aby zobaczyć prezentację nowo narodzonego królewskiego potomka. Bardzo stary już mandryl - szaman Rafiki, podpierając się laską wspinał się ku szczytowi. Gdy dotarł na miejsce, najpierw przywitał się z rodziną królewską, a następnie kucnął przy nowo upieczonych rodzicach pielęgnujących swoje lwiątko.


Pogratulował jej zdrowego maleństwa i zaczął się z nim bawić, machając mu nad głową czerwonymi owocami wiszącymi na końcu laski, po czym rozbił jeden i umoczył palec w soku, żeby wykonać nim tajemny znak na czole noworodka. Kiedy posypał go pyłem z podłogi jaskini, jasnozłote kociątko kichnęło, na co wszyscy zebrani uśmiechnęli się. Ostrożnie wziął lwiątko od Kiary i wszedł z nim na szczyt, a za nim dumni rodzice i dziadkowie nowo narodzonego kociaka. Uniósł je jak najwyżej, aby tłum zebranych stworzeń dokładnie je widział. Każde zwierzę wiwatowało na swój sposób, aby okazać, jak bardzo cieszą się z narodzin przyszłej królowej. Zebry rżały, żyrafy i antylopy tupały, słonie trąbiły, a lwice ze stada ryczały ile sił w płucach.


Z chmur spoglądał na to Król z Przeszłości - Mufasa, szczęśliwy szczęściem swojej rodziny. Maleńką lwiczkę nazwano Ignis, co było propozycją jej ojca, Kovu.

Do następnego posta!
Susanne

wtorek, 31 października 2017

Hejka, czyli pierwszy post

Cześć. Co napisać w pierwszym poście...? No cóż... Może się przedstawię.
Mam na imię Zuza, ale możecie mi mówić Susanne. Jestem gimnazjalistką, kocham ,,Króla Lwa'' i bardzo lubię pisać opowiadania.

A teraz trochę o blogu.
Jak sam tytuł mówi, strona ta będzie poświęcona czwartej części ,,Króla Lwa'' - tej, którą piszę sama. Niewykluczone, że będę tu wstawiać również inne rzeczy, np. teorie na temat różnych postaci z bajki czy ciekawostki dotyczące TLK (skrót od ang. The Lion King). Posty będą się pojawiać w różnych odstępach czasowych, a główną tego przyczyną jest mój brak czasu. Postaram się coś wstawić chociaż raz w tygodniu. Część obrazków do postów będzie zrobiona/przerobiona przeze mnie, tak jak ten:

Kiara i Kovu z małą Ignis

Wybaczcie jakość, ale to moje pierwsze kroki w programie graficznym.

W takim razie, do następnego posta!
Susanne